LOVE & GELATO




"– No wiesz, ludzie przyjeżdżają do Włoch z różnych przyczyn,
ale zostają zawsze z tych samych dwóch powodów.
– Z jakich?
– Miłości i gelato.
– Amen – spuentował Howard.

Ja jeżdżę do Włoch z powodu słońca, niepowtarzalnego jedzenia, pięknych ludzi, melodyjnego języka i klimatu, którego nie ma w żadnym innym miejscu na świecie. Uwielbiam Italię i wszystko co się z nią wiąże; od urokliwych uliczek po włoską Serie A. Co więcej, dziwię się, gdy ktoś mi mówi, że nie lubi Włoch (na szczęście takich osób nie ma dużo ;) ). Gelato też lubię, ale nie aż tak jak pizzę. A jeśli kiedykolwiek miałabym zostać na stałe we Włoszech, to właśnie z jej powodu. A czy zostałabym we Florencji z powodu miłości?

"Florencja to idealne miejsce, by się zakochać, 
co równocześnie oznacza, że to najgorsze miejsce na złamane serce.

Nie miałam (jeszcze) okazji zakochać się we Florencji. Jednak do Włoch wracam regularnie, więc myślę, że prędzej czy później w moich podróżach pojawi się i ona. Jak na razie musi mi wystarczyć taka Florencja, jaką pokazała mi Jenna Evans Welch. A pokazała mi bardzo ładną Florencję. Opisy miejsc są plastyczne, tak, że w wyobraźni widziałam i most, na którym kilkanaście lat temu siedziała mama Liny z ukochanym, i tajemniczą piekarnię, i wreszcie cmentarz, który stał się nowym mieszkaniem dziewczyny.

"I dlaczego musiał mnie nazwać "cichą"? Nienawidziłam tego określenia. 
Ludzie zawsze używali go w taki sposób, jakby odnosiło się do jakiegoś upośledzenia. 
I tylko dlatego, że nie od razu okazywałam emocje, 
uważali mnie za nieprzyjemną albo arogancką.

W tym momencie poczułam ogromną sympatię do Liny, bo... jest taka jak ja. Niby Autorka opisuje Linę, ja jednak będę utrzymywać, że to o mnie ;)

Co jest fajnego w książce Love & Gelato? Opowiada o takiej delikatnej, kruchej, pierwszej miłości. Bohaterami są nastolatkowie, którzy są sympatyczni, autentyczni i prawdziwi. Ich relacje są naturalne i zachęcają, by poznać ich bliżej i zaangażować w ich codzienność.

A co mi się nie spodobało w książce? To, że Lina jest w gorącej wodzie kąpana, jeśli chodzi o pamiętnik jej mamy. Działa, zanim zdąży pomyśleć, a już na pewno zanim przeczyta dziennik do końca. I w tym przypadku pojawiło mi się lekkie zagięcie czasoprzestrzeni. Mianowicie, w momencie, gdy Lina i Ren jechali do Rzymu, dziewczyna niemal kończyła już lekturę pamiętnika. I choćby nie wiem jak gruby był ten zeszyt, to na pewno zdążyłaby przeczytać go podczas godzinnej podróży pociągiem. Wtedy nie zrobiłaby afery w Rzymie i nie wyszłaby na idiotkę... Tak, tak, wiem, że wątki nie połączyłyby się w spójną całość, jednak dla mnie to zbyt naciągane.
Nie przepadam także za tym, gdy w tekst wplątane są obcojęzyczne zwroty. W Love & Gelato jest ich całkiem sporo. Język włoski jest piękny i melodyjny, jednak wolę go w wersji mówionej, niż pisanej. A poza tym jestem leniwa, dlatego nie chce mi się co kilka zdań odrywać od czytania, by sprawdzić tłumaczenie.

Lubię książki młodzieżowe. Może dlatego, że już powoli zaczynam zapominać swoją młodość i fajnie jest sobie przypomnieć te pierwsze zakochania. Love & Gelato spełnia swoją rolę. Książka jest ciepła, relaksuje i wprowadza w dobry, melancholijny nastrój. Polecam, zwłaszcza w leniwe, letnie popołudnia.

Jenna Evans Welch, Love & Gelato, wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, 2018.

Komentarze