"Co się raz zobaczyło, już się nie odzobaczy.
Kot Paczek
Tą optymistyczną złotą myślą rozpocznę recenzję książki "365 dni". Krótko będzie.
Zacznę może od minusów
Książka jest nieskalana korektą. Nie miałam w ręce wersji papierowej (być może jest tam lepiej?), ale e-book ma takie błędy, że aż oczy bolą.
"Umyłam zęby, pospinałam spinkami włosy, pociągnęłam tuszem rzęsy
i
uznałam, że tylko na tyle mnie dziś stać.
Zresztą było to wystarczające,
gdyż jakiś czas temu,
z powodu lenistwa, zrobiłam sobie makijaż
permanentny brwi, oczu i ust,
który zostawiał mi maksymalnie dużo czasu
na sen,
ograniczając poranne wizyty w łazience do minimum.
... szkoda tylko, że permanentnego mózgu sobie nie wszczepiła.
Laura to alfa i omega. Trenowała wszystkie sporty świata, umie wszystko, dodatkowo jest urodzoną tancerką. Po fragmencie o popisowym tangu i paso doble, gdy wszyscy ludzie zeszli z parkietu by ustąpić jej miejsca, czekałam, aż pozostali goście wyciągną tabliczki z "10" za styl i choreografię.
Kreowanie takiej bohaterki to robienie z czytelników idiotów. Laura nie jest zresztą osamotniona, ma "wartą siebie" psiapsiółkę, Olgę. Oto i ona:
"Olga nigdy nie pracowała, wykorzystywała do maksimum fakt,
jak bardzo
działała na mężczyzn.
Była zwolenniczką łamania stereotypów, a
szczególnie tego,
że kobieta mająca wielu partnerów to dziwka.
Jej układ
z facetami był prosty: ona dawała im to, czego chcieli, a oni dawali
jej pieniądze.
Nie była prostytutką, raczej utrzymanką znudzonych
głupimi kobietami mężczyzn.
Być może jestem zacofaną prostaczką z cebulandii, ale wydaje mi się, że kobieta mająca wielu partnerów, których jest utrzymanką to właśnie prostytutka. Ale może w świecie bogatych utrzymanek jest inaczej, nie wiem – nie byłam, więc nie będę się spierać.
Mądrości życiowe i dylematy w stylu "a kto umarł, ten nie żyje". Generalnie dokładnie opisane są tylko stosunki płciowe Laury i Massima. Sfera uczuciowa i – nazwijmy to – rozumowa w książce leży.
"Motorówka, na którą się przesiedliśmy,
powoli sunęła przez spokojne
wody Morza Adriatyckiego,
po czym wpłynęła do kanału,
a ja zastanawiałam
się, czy chcę tylko tego roku czy może więcej,
a może nawet tego nie
zniosę?
Skoro już dostał, co chciał, może teraz mnie wypuści?
Tylko czy
ja chcę wracać? Czemu mi go brakuje...
Czas na plusy.
Relacje Laury z rodzicami. Bardzo podobało mi się to, z jakim szacunkiem główna bohaterka odnosiła się do rodziców; nigdzie nie zostali oni nazwani "starymi" czy innymi tego typu tekstami.
I tyle.
Podsumowując: cieszę się, że przy czytaniu moje oczy nie zostały wypalone. I aż żal serce ściska na samą myśl o tym, że niektóre wartościowe książki leżą nietknięte u wydawców, a taki chłam został uznany za godny publikacji i zaproponowany polskim czytelnikom. Nigdy więcej.
Blanka Lipińska, 365 dni, wyd. Edipresse, 2018.
Komentarze
Prześlij komentarz