FILIP, LIS I MAGIA SŁÓW


 "– Wypuścisz dziecko między obcych, a ono zaraz nauczy się czegoś,
czego nie chcesz, by umiało – westchnęła mama.
– Zarazi się tą najgorszą ze wszystkich chorób umysłu. 
Jak o się nazywa? Aha, negatywizm. Wynajdywanie czegoś złego we wszystkim.


Dorośli już tak mają, że ciągle im źle: a to za zimno, a to za gorąco, a to za nijako... Dzieci widzą to inaczej, lepiej: jak zimno – lepią bałwana albo skaczą po kałużach, jak gorąco – biegają boso po trawie, a gdy nijako – robią wszystko naraz. Dla dzieci nie ma pojęcia: zła pogoda. I pomyśleć, że ten akapit mówi tylko o narzekaniu na pogodę. A gdzie cała reszta tego złego świata...? Dla dorosłych już nie ma ratunku, muszą żyć z tym negatywizmem we krwi. Ale za wszelką cenę starają się jednak uchronić przed tą chorobą dzieci. Dobrą profilaktyką są książki takie jak "Filip, lis i magia słów". Bo Filip, dzielny mały zajączek, nawet w sytuacji zagrożenia stara się mieć dobre nastawienie. A nie jest to łatwe, jeśli w pułapce utknęło się z największym wrogiem, na dworze zaczyna się ściemniać, a nikt nawet nie wie, gdzie go szukać.
 "– Czemu tak wiele zajęcy używa tylu negatywnych słów?
– Bo innych nie znają – wtrąciła mama.
– Oj tak, tak. Masz rację. Trzeba napełnić nasze dzieci pięknymi słowami,
żeby zabrakło miejsca na brzydkie.

W czwartym tomie opowieści o Filipie i jego leśnych przyjaciołach, zajączek nie jest już bezbronnym dzieckiem. Coraz dalej oddala się od domu i zagłębia w lesie, a także poznaje słowa, zachowania i emocje, które jego rodzice niekoniecznie chcieliby, by znał.


Ogromnym plusem są ilustracje. Klara Wicenty zrobiła w tej książce coś absolutnie cudnego. Nie jestem specjalistką od grafiki, ale połączenie prawdziwych zdjęć (bo chyba takie są?) ze rysunkowymi postaciami wyglądają według mnie pięknie.
Następnie, na końcu książki znajduje się coś, co bardzo mnie ucieszyło: teatrzyk kukiełkowy! Pamiętam, jak w dzieciństwie razem z siostrą uwielbiałyśmy wystawiać przedstawienia papierkowych postaci. Dlatego uważam, że te wycinane zwierzątka to fantastyczny pomysł.
Zdecydowaną zaletą książki pani Elżbiety Zubrzyckiej jest przybliżenie czytelnikom zabawy w "Ja jestem".  To gra, dzięki której Filip i jego zajęcze rodzeństwo lepiej poznało siebie. Dzięki temu, że w bajce zasady zabawy są wyjaśnione, każdy rodzic wspólnie z dzieckiem może odkryć swoje zalety i wady.

Minusem książki było dla mnie to, że lis i koń nie dostali imion, a nawet byli pisani małymi literami. Odniosłam wrażenie, jakby byli traktowani jako "ci gorsi". Bo dlaczego zając, pies i łabędź mają imiona, a oni nie? Może się czepiam, ale kłuło mnie to w oczy.
Mam również wrażenie, że Autorka chciała zawrzeć w tej jednej bajce wszystkie zasady dobrego wychowania. Przez to książka zrobiła się dość "ciężka", straciła jakby łatwość i przejrzystość przekazu. Wiem, że bajki dla dzieci muszą mieć morał i być mądre, w "Filipie..." jednak tej mądrości było – moim zdaniem! – troszkę za dużo.

Ale!, mimo tych minusów, wiem, że książka pani Elżbiety Zubrzyckiej jest bardzo dobrą bajką dla dzieci, która z pewnością przyczyni się do większej pewności siebie wielu dzieci. I w dużej mierze ułatwi rodzicom wytłumaczenie pociechom kilku spraw ;)

Elżbieta Zubrzycka, Filip, lis i magia słów, wyd. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2018.


Za możliwość przeczytania "Filipa, lisa i magii słów" dziękuję CzytamPierwszy.pl

Komentarze