BAŚNIARZ

____________________________________________________________
– Opowiemy baśń tak, że on zniknie – szepnął.
____________________________________________________________

Chciałabym dzisiaj mieć taki zasób słów i taką łatwość opowiadania, jaką miał baśniarz. Bo muszę przyznać, że nie wiem co napisać, co opowiedzieć Wam o tej książce. Choć początkowo trudno było mi wejść w jej klimat, to z czasem zaczęła mnie wchłaniać w swój świat i razem z Michi i Anną czekałam z niecierpliwością na dalszy ciąg baśni. I, tak jak one, dałam się zmanipulować, całkowicie pozwoliłam omotać się baśniarzowi. A na koniec czułam się przeciorana, rozdarta i wykorzystana.

Tytułowy baśniarz to Abel Tannatek, podobno Polak. Jednak jego matka nie była z Polski, o ojcu nic nie wiadomo, a on sam w języku polskim zna trzy słowa, więc taki średni to Polak. Aczkolwiek odniosłam wrażenie, że epitet "polski" jest synonimem wszystkiego, co złe: polska matka jest puszczalska, pedofil ma polskie nazwisko, a sam baśniarz określany jest mianem polskiego handlarza narkotyków.  Nie będę udawać, że mi się to podoba.
Ale wracając do tematu, Abel w niemieckiej szkole przygotowuje się do matury (choć większość lekcji po prostu przesypia), handluje narkotykami, goli głowę niemal na łyso, nosi jeden sweter, a z jego słuchawek dobiega biały szum. I prawdopodobnie nikt nie podejrzewałby, że ten chłopak nieustannie opowiada swojej sześcioletniej siostrze z rozkosznymi blond warkoczykami bajkę. Jasne, nie jest to zwykła bajka. To baśń, która ma na celu ochronienie Michi przed całym złem tego świata. Co ważne, Abel tak układa tę baśń, że zagrożenia eliminują się "same".

____________________________________________________________
– Co ci leży na sercu?
– Nic – odpowiedziała i po chwili dodała: – Świat.
____________________________________________________________

Anna nagle zaczyna się interesować sprawami Abla. Ma chyba dość swoich idealnych znajomych, zainteresowanych tylko imprezami i seksem, a w wolnych chwilach także zbliżającą się maturą. A Abel ma tajemnice, które wciągają Annę coraz bardziej w jego świat. Nie trzeba długo czekać, by zobaczyć, jak bardzo destrukcyjny wpływ na nią ma Abel i jego baśń. Anna daje się całkowicie zmanipulować, błyskawicznie uzależnia się od Tannateka. Ciągnie ją do niego mimo krzywd, które jej wyrządził, albo właśnie dla tych krzywd. Być może to za daleko idące wnioski, ale tak właśnie to odebrałam.


Baśniarz bardzo mi się podobał.
Mam jednak dwa, całkiem spore minusy. Pierwszy, to sami bohaterowie. Jest to książka dla nastolatków, a narkotyki, papierosy i przypadkowy seks są tam na porządku dziennym i, co gorsze, nikogo to nie razi, wszyscy to akceptują i uważają za coś normalnego. Nawet rodzice Anny, wzorowej dziewczyny z dobrego domu, nie mają problemu z tym, że ich niepełnoletnia córka pije wódkę. Być może się mylę, ale jeśli jest to powieść dla młodzieży, to Autorka powinna chyba jednak przemycić w treści jakieś pouczenie na ten temat. No chyba, że jestem już tak staroświecka, a takie zachowania to dzisiejsze normy. Mam jednak nadzieję, że nie.
Drugi minus, to "miłość" Anny i Abla. Napisałam to w cudzysłowie, bo co to za miłość (nawet ta pierwsza, młodzieńcza), która trwa cztery dni? Może trudno w to uwierzyć, ale nawet ja miałam kiedyś piętnaście, szesnaście i siedemnaście lat. I z doświadczenia wiem, że po czterech dniach znajomości nie wyznaje się miłości i nie deklaruje wierności do końca życia. Bardzo nie podoba mi się takie spłycanie uczuć i koniec.

____________________________________________________________
– Młoda damo – powiedział starszy pan, który właśnie wyszedł pod rękę ze swoją żoną z kawiarni 
– Młoda damo, czy mogę służyć ci chusteczką? Pani płacze.
– Och, rzeczywiście. Widzi pan, a ja myślałam, że się śmieję. Jak bardzo można się pomylić 
– odpowiedziała.

____________________________________________________________

Tak się zastanawiam, po czym poznać, że książka jest dobra.
Bo Baśniarz nie jest arcydziełem literatury światowej i prawdopodobnie nigdy nie zapisze się w żadnym kanionie lektur obowiązkowych. Ale mimo to przez kilka dni po przeczytaniu nie dawał mi spokoju, ciągle siedział mi gdzieś z tyłu głowy i zmuszał o myśli o nim. Może to właśnie o to chodzi? Nie o styl, nie o przesłanie, ale właśnie o wywołanie emocji. Jeśli tak, to Baśniarz jest bardzo dobrą książką.


Baśniarza poleciła mi Sylvia z lubimyczytac.pl. Dzięki!


Antonia Michaelis, Baśniarz, wyd. Dreams, 2012.

Komentarze